Pewnego dnia na linii 54 jechał sobie kierowca. Kierowca dostał nawet autograf z dedykacją "dla kierowcy z irokezem". Trochę mylne trafienie ale cóż. Byłoby dobrze jeśli ta dedykacja nie byłaby napisana na regulaminie zarządu. Była przerwa, pora napić się ciepłej herbaty. Kierowca złapał za termos a tu chlap. Termos nieszczelny. I szlag by trafił ten termos. Spodnie ochlapane, siedzenie, podłoga ( chociaż i tak była mokra od błota ). No cóż trzeba się wziąść się w garść. Już koniec postoju, kierowca odpala swoją maszynę ( co wcale tak by tego nie nazwał ), bieg numer 2 i but w podłogę. Wszystko dobrze, pięknie aż do pewnego przystanku gdzie kierowcy się przypomniała porada że "Puść sprzęgło na biegu na postoju". Autobusem szarpnęło, zgasł. Sprawdziła się metoda "Do trzech razy sztuka" czyli z tego wynika że autobus odpalił się dopiero po trzecim przekręceniu. Autobus jak to nowoczesny autobus inaczej. Kierownica regulowana automatycznie według bujania nadwozia. Ba! Na płaskiej drodze też się reguluje czego nie potrzeba. Pora dojechać na pętlę. Nadeszła pora na dolanie płynu do spryskiwaczy. Kierowca geniusz i ekspert od tych spraw postanowił samodzielnie dolać płynu do
zbiornika tfu.. Do zwykłej bańki od wody. Polska motoryzacja w końcu się rozwija. Płyn zalany. Kierowca przetarł korek od bańki. Pora na test czy to ustrojstwo działa. Profesjonalizm kierowcy doprowadził do tego że nie zadziałało. Jednak po poradach które praktycznie same mu do głowy wpadły, poszmerał wężykiem od spryskiwaczy w bańce. Dobra zadziałało. Kierowca podekscytowany i zachwycony swoim profesjonalizmem zaczął przymocowywać obudowę. Przymocowana. Kolejny problem. Zniknęła szmatka którą wycierał płyn. Tak sobie O! Po prostu jak gdyby nigdy nic. Wzięła i sobie poszła. Kierowca wpadł na jakże genialny pomysł że może szmatka została pod obudową. Tak ten doskonały plan bezapelacyjnie zadziałał że szmatka się nie znalazła za to w ramach rekompensaty przestały działać spryskiwacze. Kierowca po kilku minutach uporał się ze spryskiwaczami ale cóż... Szmatki dalej nie ma. Co robić? Jak zadzwoni do dyspozytorni to zjedzie się tu masa dziennikarzy, FBI, Rutkowski, Malanowski, W11, Detektywi, ekipa z Polsatu itd. A przecież autobus przez swój stan techniczny nie chce być wyjawnionym bo on wie że ACTA musi być i nie chce by jego części nielegalnie poszły do innych wozów. No nic, kierowca rozpaczony usiadł na fotel, rozpaczał że zniknęła mu najczystsza szmatka z tego autobusu. Przecież może z innego wozu zabrać i będzie miał, no nie? Pora wyjechać, wyjeżdża z pętli i słyszy pisk opon. Myślał że to on swoim "wehikułem czasu" tak zakręcił kołami. No dziwne to bo jak można z biegu nr. 2 ruszyć z piskiem czymś co waży 12 ton? Jednak zasmuciło go to że za nim jechało czarne BMW które spowodowało ten pisk opon. Driverowi było niewygodnie jeździć z zbyt wysokim fotelem przez co ocierał nogami o kierownicę jak dorosły człowiek o stolik dla dzieci. Po próbie obniżenia fotela poskutkowało jednakże nie po myśli kierowcy. Tak obniżył sobie fotel że wyglądał jak 10 latek w TIRze. Po 20 minutach niewygodnej jazdy. Ledwo zdążył zgasić silnik na pętli. Poszedł do komnaty myśli tj. WC. [Pominiemy ten wątek.] Pora odjazdu. Lektor zapowiedział kierunek. Kierowca odpala silnik a tu słychać wrzask kota i fruwającą sierść zza autobusu. Kierowca jak gdyby nigdy nic ruszył rozsypując za sobą sierść kota. Może kotu się oberwało za zachodzenie drogi albo goniło wilka do lasu tzn. Kota do ciepła. Był to ostatni kurs zjazdowy więc kierowca już cisnął gaz najszybciej jak potrafił aby być bez opóźnienia. Jednak na zajezdni miał podstawić autobus pod warsztat a brama od warsztatu zamknięta. I co teraz? Kowboj ( tak można nazwać bo przejazd przez ulice XXI wieku można tylko pokonać "galopowaniem" bo autobus skacze niczym mustang ). Jest w dylemacie. Postanowił odstawić autobus na zajezdni...
Co dalej? Jak kochacie nowoczesne opowieści Nicka co w forum klika to poczekacie.