Cześć i czołem.
Mój niespełna roczny komputer jakiś czas temu zaczął miewać problemy z rozruchem. Początkowo były to okazjonalne zwiechy na bootloaderze, po restarcie system wstawał normalnie. Z czasem jednak problem narastał, doszło do tego, że Windowsa nie da się uruchomić.
Pomijając wszystkie wulgaryzmy towarzyszące próbom przywrócenia sprzętu do używalności przytoczę orientacyjny bieg wydarzeń:
1. Udało mi się bez problemu uruchomić z pendrive Ubuntu, które posłużyło mi do przerzucenia wszystkich danych na dysk przenośny.
2. Zadowolony ze swojej przedsiębiorczości rozpocząłem instalację Windowsa 10 od nowa.
3. Wszystko było cacy do pewnego momentu, podczas konfiguracji, tj. mniej więcej na etapie ustalania pinu sprzęt się radośnie wyłączył, ja za to zbaraniałem.
4. Instalację powtarzałem bezskutecznie, próbowałem formatować i usuwać partycje, zaktualizowałem BIOS, w końcu przez konsolę wyczyściłem cały dysk, na chwilę przebudowałem nawet GPT na MBR.
Nie pomogło kompletnie nic, jeszcze chwila a tego śmiecia za okno wyrzucę. Zauważyłem, że instalacja przerwana zostaje nie w konkretnym jej punkcie a po konkretnym czasie, raz zdążyłem nawet dojść do synchronizacji z Androidem. Nie mam absolutnie żadnego pomysłu, wyszukiwarka Google podobnie jak ja nie rozumie mojego problemu. Proszę o pomoc, tęsknię za grą autobusy.
Płyta główna: ASUS PRIME B450-PLUS
Procesor: Ryzen 7 2700X
Grafika: RX5600XT
uwolnić mnicha jajnika